Siadam jak zwykle przed komputerem, włączam Facebook, żeby dowiedzieć się o tym, co się dzieje na świecie. Telewizji nie oglądam od paru lat, ale jestem z wszystkimi wiadomościami na bieżąco i to szybciej, niż pokazują je w telewizji czy ogłaszają w radiu. Cenię sobie w fb to, że wybieram te informacje, które mnie ineteresują, bez przymusowego oglądania reklam ciągiem przez 15 minut (ile człowiek musi marnować życia na oglądaniu reklam przed telewizorem… Wiedzieliście, że Helios organizuje noc reklam? Całą noc wciągasz reklamy, fakt, dostajesz poczęstunek, ale za to jeszcze płacisz, a chętnych nie brakuje, ciężko mi zrozumieć to zjawisko). Reklamy oczywiście też tutaj są, ale jeszcze nie atakują z taką agresja jak w TV lub radiu, tu moge wejść w reklamę dalej i poczytać jeśli mnie interesuje, jeśli nie, omijam ją i na tym się kończy.
Oczywiście, większość wiadomości u mnie na tablicy, związanych jest z tematyką zwierzęca. Tak więc siadam i oglądam w jaki sposób obiad trafia na mój talerz, jak żyjące jeszcze kurczaki są mielone w maszynkach, jak świnie są przewożone w upale bez wody i jedzenia jedna na drugiej,… . Przyznam, jeść się odechciewa, obiad więc zazwyczaj jest u nas wegetariański. Przeglądam dalej, docierają do mnie obrazki palonych żywcem psów w Chinach, zwierząt bez kończyn z Ukrainy, postrzelonego symbolu Afryki przez dentyste za pieniądze, oblanym smołą szczeniaku, zakopanym żywcem psem. Następnie wiadomości o śmiesznych wyrokach lub o tym, że sprawę umorzono za wyrzucenia psa z okna, wypraniu kota w pralce, zagłodzeniu zwierzaka.
Oglądam jeszcze zdjęcia różnych fundacji i schronisk z prośbą o finansowe wsparcie dla zwierzaków totalnie zaniedbanych przez swoich „właścicieli”, będących od roku w stajni i mające urwany kawałek nogi, leżące w stanie agonalnym obok swoich bud, siedzących samych w szczerym polu od lat, z guzami wielkości arbuza, które według ich „opiekunów” wyrosły przez noc, bezdomnych kotach z wypływającymi oczami na wierzch. Patrzę na Skaryszew, na biedne konie w Zakopanem. Na schroniska mordownie.
Z licznymi znajomymi oraz z wieloma organizacjami prozwierzęcymi musiałam się niestety facebokowo pożegnać, bo ilość dziennych informacji i drastyczność obrazów była nie do zniesienia.
Trafiały do mnie psy do domu tymczasowego z domów czy schronisk w takim stanie, że można było tylko usiąść i porządnie się wypłakać, zanim podwinęło się rękawy do działania, które umożliwi im choć kilka dni, tygodni, miesięcy godngo życia pełnego miłości.
Niby u nas w Polsce coraz lepiej się dzieje, zwierzęta mają coraz większe prawa, sprawy zaniedbania są coraz bardziej nagłaśniane, ale dlaczego zwierząt w schronisku nie ubywa (w naturalny sposób)? Dlaczego na wakacje pojawia się nadal tak wiele porzuconych zwierząt, dlaczego schroniska-mordownie nadal działają, dlaczego ludzie nadal wyrzucają swoje psy z okna, przywiązują do drzewa w lesie, zabijają na własną rękę? Dlaczego psy nadal są „wypożyczane” z fundacji, żeby je sobie zabrać na próbę i za chwilę oddać? I dlaczego, jak fundacje ratują jednego psa, to na jego miejsce pojawiają sie trzy następne? Gdzie ten postęp w naszym kraju? Kiedy będzie nareszcie widać rezultaty działań na rzezcz uświadamiania, że zwierzęta należy szanować? Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko to walka z wiatrakami?!