Być może niektórym osobom tekst wyda sie przejaskrawiony, wyolbrzymiony, przerysowany. Może są właściciele rottków, którzy nie spotkali się z takim zachowaniem obcych osób i mają tym samym wielkie szczęście. Ale u mnie tak jest i jest to niestety bardzo męczące.
Mając u siebie pierwszą, starszą rottweilerkę kilka lat temu, będącą oazą spokoju i najgrzeczniejszym psem jakiego dotychczas spotkałam, doznałam szoku. Szoku, jak ludzie reagują na psa tylko ze względu na jego rasę. Gdybym nie miała rottweilera (z którym złączyło mnie przeznaczenie, bo to nie mógł być przypadek) nigdy nie uwierzyłabym jaką panikę wywołuje wsród ludzi. Nigdy nie szczekała, nigdy nie warknęła, kochała wszystkich i wszystko, a mimo to, ulice były nasze.
Na początku zastanawiałam się dlaczego nagle ludzie uciekają na drugą stronę ulicy, dlaczego wracają i zamykają się w aucie!!! dopóki nie przejdę. Zastanawiałam się co ze mną jest nie tak, bo nawet do głowy mi nie wpadło, że tak łagodny, powolny, grzeczny i starszy pies może być przyczyną wręcz histerii ludzi, którzy nas widzieli z daleka.
Przez pierwsze miesiące próbowałam uświadamiać ludziom, że ten pies nie jest groźny tylko i wyłącznie dlatego, bo jest rottweilerem, ale później stało się to już tylko przykre i męczące. Najwięcej do powiedzenia miały osoby, które nigdy takiego psa nie miały, nic dziwnego, bo jakby poznali tę rasę bliżej, nigdy nie wyrażaliby o niej opinii jako o rasy mordercy.
Kiedy pojawiła się u mnie Hera, pamiętam bardzo dobrze zachowania ludzi w psim przedszkolu. Szkoleniowiec wiedział, że Hera jest bardzo delikatna do innych psów, więc zawsze trafiała do grupki, która wymagała największej socjalizacji i była bojaźliwa. W grupie normalnej wiele osób nie chciało, żeby się bawiła z ich psami, każdy jej ruch był obserowany i odczytywany jako psa od urodzenia predysponowanego do zabijania. Kiedy inne się bawiły podgryzając się, a Hera identycznie zaczęła się z nimi bawić słyszałam teksty typu „O proszę, od razu do szyi się rzuca, wie jak zabijać, bo to rottweiler”. Gdy tylko biegła w kierunku psa były krzyki, piski, przerażenie, a przecież miała 3 miesiące i miała doskonałe wyczucie co do innych psów. Nieważne więc czy to jeszcze psie dziecko czy dorosły pies, morderca to morderca.
Ostatnio szłam z Herą chodnikiem, po drugiej stronie ulicy szła kobieta z dzieckiem. Wpadła w szał, dziecko zaczęło płakać, krzyczała z daleka, że mam coś zrobić z moim psem, bo się patrzy na jej dziecko, a ono się boi. Często chodzimy na spacer na polach gdzie kilometrami nie ma żywej duszy, a piękne nizinne widoki pozwalają mi zauważyć czy ktoś się zbliża już kilometr wcześniej. Kiedy juz wracałyśmy i miałam Herę i Tajgę na smyczy kobieta niosąca na rękach Yorka wpadła w szał, zaczęła krzyczeć, wymachiwać rękoma, wrzeszczeć, a piesek razem z nią wpadł w furię, że psy nie mają kagańca, przy czym dziewczyny nawet nie zaregowały piśnięciem na nią, a miały do tego prawo. Dodam, że był upał.
Czasem ludzie krzyczą, czasem uciekają, czasem piszczą… ostatnio poprosiłam Panią, żeby tak strasznie nie panikowała, bo nie ma przed sobą potwora, ale psa i zapewniam ją, że jej nie zje. Właściciele rottweilerów wiedzą, że przeważnie nic nie daje uspakajanie, więc stwierdzają już tylko, że ich pies jadł śniadanie i zapewniają, że dlatego panikująca osoba nie ma czego się bać.
Pamiętam jak Tajga kiedyś u weterynarza odskoczyła ze strachu od kobiety, która z rozmachem i w biegu na nią się wprost rzuciła. Kobieta stwierdziła :”co za agresywny pies!!!” i wybiegła.
Mając takiego psa musisz się mieć na baczności, bo to zawsze on będzie winny całego zamieszania. Jeśli obcy pies biega luzem po parku i zaatakuje Twojego, niestety to Twój będzie winny, bo to rottweiler.
Nie wszędzie jednak tak jest.
Kiedy wyjeżdżam z Herą do Niemiec możemy odpocząć, ona może tam być tylko psem a ja zwykłym właścicielem psa. Tam zapominam o tym, że mam rottweilera, tam mam tylko psa. I odpoczywamy wtedy od przerażonych spojrzeń, od uciekających od nas ludzi, od ludzi, którzy mają nas za potwory. Ludzie się do nas uśmiechają, mówią nam „dzień dobry” i większość nie może się oprzeć przed pogłaskaniem psa nie byle jakiego, bo przecież psa mordercy, nikt nie boi się, że odgryzie mu rękę. Tu ludzie wiedzą, że rottweiler to pies jak każdy inny. Chcę przez to powiedzieć, że rottweiler jest złym psem tylko tam, gdzie się tak o nim myśli, to wszystko odgrywa się w naszych głowach.
Oczywiście, jestem świadoma masy i siły tej rasy. Znam moje psy i je pilnuje. Zapobiegam niejasnym sytuacjom. Zamykam bramę na kłódkę jak są na podwórku, wyglądam jak szczekają. Wiem, że to człowiek może popełnić błąd przez lekkomyślność, a ta naprawdę potrafi być zadziwiająca, ale obarczany winą będzie rottweiler. Nikogo nie namawiam do kochania, przytulania, ufania obcym psom obojętnie jakiej rasy czy to rottweiler czy to kundelek czy jakikolwiek inny pies. Zawsze powinniśmy mieć się na baczności przed obcym psem i nie ufać mu bezgranicznie, powinniśmy być ostrożni i szanować przestrzeń osobistą spotkanego psa, jeden może być wylewny drugi nie przepadać za przytulaniem przez obce osoby. Spróbujmy jednak nie panikować na widok psa, nie uciekać do aut, na drzewa, podchodźmy do tego racjonalnie. Rottweiler, pitbull, amstaff to psy, to nie potwory, to nie bestie, to nie są urodzeni mordercy. To są tylko PSY i do tego bardzo kochane. Jeśli raz w życiu będziesz miał tą rasę i przekonasz się na własne oczy i na własne serce, jakie są naprawdę, już nigdy nie będziesz chciał mieć innego psa.
Pocieszający jest jednak fakt, że obalamy mit rottweilera – psa mordercy zakodowany w głowach wszystkich osób, które na swojej drodze poznajemy. Najpierw z Fetką, później Magnusem, Rokim, a teraz Tajgą i Herą i będziemy dalej obalać, też tutaj na blogu, udawadniając, jakie to są kochane psy, mam nadzieję, że kiedyś świadomość Polaków w tej kwestii się zmieni.
Warto wspomnąć, że u rottweilerów w domu tymczasowym u nas, w relacji człowiek – pies to człowiek był zawsze potworem.